poniedziałek, 24 grudnia 2012

Ech i uff...

No i w końcu jest ten upragniony dzień! Teleportacja już jest niepotrzebna, teraz raczej przydałaby się wizyta u kosmetyczki, żeby zrobić porządek z zapuszczonymi paznokciami (jak to jednak człowiek zawsze narzeka i ciągle coś by chciał). Trzeba będzie sobie radzić inaczej - musi wystarczyć gruba warstwa kryjącego lakieru.
Pracownia zamknięta na trzy spusty, Laborantki oficjalnie zaczynają świętowanie (w lepszych lub gorszych nastrojach...). Pozdrawiają mocno i życzą, aby ten czas był przez nas wszystkich dobrze wykorzystany - na bycie razem z bliskimi, pogodzenie się, pouśmiechanie się, poprzytulanie się, poleniuchowanie, delektowanie długooczekiwanymi świątecznymi smakołykami, powspominanie tego co nas w tym roku dobrego spotkało... Niech nam będzie po prostu dobrze i błogo!

 
Laborantki:) 

czwartek, 13 grudnia 2012

Teleportacja

Laborantka B kombinuje jak by tu się teleportować w czasie. Ona chciałyby już święta!!! Daje nura w przyszłość i wyobraża sobie siebie siedzącą na kanapie w samym środku orgii rozpakowywania prezentów. Albo lepiej - wielkie żarcie przy wigilijnym stole, smakowanie uszek z grzybami i barszczyku Mamy, zupy grzybowej Teściowej, karpia w śmietanie, ciasteczek z orzechami, piernika, kutii i ...lepiej już nie wymieniać, bo ślinka cieknie. Do tego kolędowanie, że gardło boli. Nie pogardzi też leniuchowaniem w łóżku i całodziennym "nicnierobieniem" (wyjazd na narty wchodzi w grę:)... Zaraz, co to za dźwięk?

Zgrzyt otwieranych drzwi do sklepiku Laboratorium sprowadza Laborantkę B w podstawowy wymiar, czyli do dnia 13.12.2012. Halo ziemia! Klient przyszedł! Do świąt jeszcze tydzień z okładem i trzeba się będzie  mocno sprężyć. No, ale marzenia trzymają przy życiu, nieprawdaż? I tym razem się uda, będzie dobrze (B dodaje sobie otuchy i zagrzewa do walki).

Laborantki włączyły małą świąteczną linię produkcyjną, no i stoją "przy taśmie":) Na zdjęciu poniżej jedna z prac, z serii tych bardziej nietypowych - figlarna choinka. Pozdrawiają mocno!





środa, 5 grudnia 2012

Już jest adwent!

Jak to adwent? To już  będą Święta i jutro Święty Mikołaj odwiedzi "grzeczne dzieci"? Niemożliwe!!! Przecież dopiero co były wakacje! Tak? 

Czas biegnie nieubłaganie i staje się dobrem luksusowym. Deficyt godzin do wykorzystania w domu zmusza do ciągłego biegania i poganiania. Co za czasy! Dni uciekają zbyt szybko. Laborantki martwią się. Oby udało im się dobrze, a nie tylko pięknie przygotować do Świąt Bożego Narodzenia.


środa, 28 listopada 2012

Sezon na bombkę

Laborantki nie chciały przyspieszać tego momentu, ale nie da się, po prostu się nie da. Czas ogłosić rozpoczęcie sezonu bożonarodzeniowego!

Nie ma co ukrywać - już dawno Laborantki, chcąc nie chcąc, myślami i ciałem przeżywają okres przedświąteczny. Nie przyznawały się, żeby nie wystraszyć Czytelników tempem prac i nie zabierać im "magii tych świąt". Trochę za szybko zaczynają się w "handlu" huczne obchody narodzin Jezusa...

Laborantki dopiero co zaopatrzyły lud w kompozycje nagrobne, a już w hurtowniach rozpoczęły się łowy na dekoracje bożonarodzeniowe. W dodatku okazuje się, że towar w tym roku jest mało urodziwy i reglamentowany i że trzeba rzucić się w wir zakupów już teraz, natychmiast, a w zasadzie parę tygodni temu! Może brzmi to śmiesznie, ale dla Laborantek to nie lada wyzwanie - ile kupić bombek, a ile saneczek, ile aniołków i gwiazdek, no ile?
Z drugiej strony zabawa bombkami, brokatami, wstążeczkami z reniferkiem, lakierowanymi jabłuszkami, cynamonem, sztucznym śniegiem itp. jest bardzo przyjemna. Przynajmniej teraz... 24 grudnia będę pewnie miały serdecznie dość:)

Efekty laboratoryjnych eksperymentów i zabaw z asortymentem bożonarodzeniowym można już oglądać w sklepiku na ul. Ordona 7 w Katowicach, a także w najbliższą niedzielę 2 grudnia podczas Jarmarku Rzeczy Ładnych, który odbędzie się w  Miejskim Domu Kultury "Batory" przy ul. Batorego 6 w Chorzowie.

Laborantki zapraszają:) Tymczasem w ramach zwiastuna wizualnego skromna, nienarzucająca się para choinek. Surowo, bo adwent za pasem...



 

sobota, 17 listopada 2012

Damska torebka nigdy nie jest pusta:)

Na temat damskich torebek można byłoby pisać elaboraty. Obrosła legendą i często stanowi przedmiot kpin męskiej części społeczeństwa. Nie chodzi tu oczywiście o kształt, rozmiar, kolor czy fason torebki, ale raczej jej zawartość. To przysłowiowa studnia bez dna! Odkryjmy tajemnicę tego co w niej jest (choć chyba łatwiej powiedzieć czego w niej nie ma) na przykładzie torebek Laborantek: portmonetka, a raczej dwie (jedna prywatna, jedna laboratoryjna), z 5-6 kompletów kluczy do zamków wszelakich (można je zlokalizować w torebce mocno potrząsając nią), chusteczki higieniczne i ... już mniej higieniczne (bo po drodze nie było kosza na śmieci), notesiki, kartki, karteluszki, zapiski, rachunki, wizytówki, a do tego solidny zapas długopisów i ołówków schowanych w różnych kieszonkach, tak żeby zawsze mieć choć jeden pod ręką, a raczej pod palcami. Wyliczajmy dalej - krem do rąk, szminka ochronna i błyszczyk, ewentualnie pomadka, zapas sprzętu na ciężki comiesięczny czas kobiet, ze 2-3 chłopków LEGO (bo wcześniej zostały porzucone u mamy w torebce, potem można mieć do niej pretensje, że się zgubiły) i od czasu do czasu jakieś autko, albo robocik, igła z nitką (zawsze można przecież sobie pocerować w wolnym czasie), miarka, taśma klejąca, spinacze - czyli zestaw małego majsterkowicza, gruby plik plastikowych kart zniżkowych, stałego klienta, bibliotecznych, Kasy Chorych (oczywiście całej rodzinki), rysunki dzieci i ich postanowienia poprawy spisane na kartkach, plastikowa łyżeczka na wszelki wypadek (szkoda, że nie ma menażki). Bywały też pieluchy, deserki, nawilżane chusteczki i inne "przydasie". Ogólnie mówiąc torebki Laborantek to kompaktowa skrzynka ze sprzętem pierwszej potrzeby, której zawartość pęcznieje i zmienia się w zależności od pór roku i innych okoliczności życiowych. Mężowie się z nich naśmiewają, szczególnie widząc wysiłki małżonek ciągle czegoś w czeluściach torebek poszukujących. Tylko dlaczego, gdy gdzieś wychodzą razem (szczególnie na imprezę), Panowie ochoczo wołają - "weźmiesz mi coś do torebki"?

Laborantki są ciekawe co tam macie Drogie Czytelniczki w waszych torbach i torebeczkach. Dajcie znać to omówimy sprawę. A dzisiejsza praca Laboratorium to mały hołd dla damskiej torebki!







środa, 7 listopada 2012

Mężczyźnie wystarczy czarny kubek

Oczywistą oczywistością jest to, że kobiety i mężczyźni mają różne podejście do kwestii zakupów. Dla przykładu przeanalizujmy proces nabywania zwykłego kubka. Dla mężczyzny znaczenie ma co najwyżej rozmiar, kolor obojętny - najlepiej czarny, kształt ... no kubkowy przecież. Kobieta natomiast poświęci kubeczkowi więcej uwagi, bo dla niej wszystko ma znaczenie i nic nie jest obojętne. Po pierwsze, skupi się na kształcie, zlustruje kubeczek dokładnie i sprawdzi, czy dobrze leży w dłoni. Po drugie, weźmie pod uwagę kolorystykę, jakość nadruków, rodzaj wypukłości, przeanalizuje ewentualne napisy, sprawdzi w środku, na zewnątrz, pod spodem, przy uchu i z brzegu. Po trzecie, zastanowi się, czy wielkość jej odpowiada, bo dla niej rozmiar też ma znaczenie. Po czwarte, zdecyduje, czy kubek będzie do kawy, czy do herbaty, czy może posłuży jako wazonik. Zarówno mężczyzna jak i kobieta poświęcą zakupom taką samą ilość czasu... mniej więcej ;)

Dlaczego w Laboratorium dywagacje na temat kubków? Ano dlatego, że pewna piękna kobieta zamówiła kubek na urodziny dla innej pięknej kobiety i Laborantki nie odmówiły sobie przyjemności wykonania kompozycji w naczyniu z uszkiem.



piątek, 2 listopada 2012

Dzień Wszystkich Świętych II

Jeśli się powie A, to, idąc za ciosem, trzeba powiedzieć B. Laborantki otwierając sklep na początku października miały pełną świadomość, że czeka je huk prac związanych z dniem Wszystkich Świętych. Zarobione, zabiegane, czasem przemoczone, notorycznie przemarznięte krążyły w trójkącie giełda - pracownia - sklep. Nie było łatwo, pracownia wyglądała jakby przeszło przez nią tornado, domy i rodziny były poważnie zaniedbywane, a ręce Laborantek proszą się o dokładny manicure. Na szczęście klienci docenili nagrobne kompozycje Laboratorium i sklep chwilowo zaświecił pustkami. I tak ma być :) Już wkrótce garść zaskakujących nowości.









 




piątek, 26 października 2012

Realizacje Laboratorium Bez Wody - Węgierska Górka

Laboratorium Bez Wody realizuje różne florystyczne zlecenia. Zdarza się, że klienci są zdecydowani, mają bardzo konkretną wizję i proszą tylko o jej urzeczywistnienie - jest fajnie :) Zdarza się też i tak, że klient daje zielone światło, udziela Laborantkom potężnego kredytu zaufania i pozwala robić CO SIĘ CHCE!!! - i to jest super fajne, i w to mi graj. Kiedy wszystkie chwyty dozwolone, Laborantki przeprowadzają prawdziwą florystyczną rewolucję - przynoszą ładne kwiatki (sztuczne), przestawiają sprzęty i meble, odkurzają kąty, przetwarzają stare, wprowadzają nowe, nadają wnętrzom inny, zmieniony look.






wtorek, 16 października 2012

Analiza wód i ścieków

Kochani! Laborantki chcą się pochwalić, że zostały docenione na polu naukowym. Powaga! Zaproszono je  na... konferencję dotyczącą analizy wód i ścieków. Ha! Kto by się spodziewał?! Niestety tym razem z przykrością muszą odmówić udziału ze względów, powiedzmy, praktycznych. One działają BEZ WODY (ktoś nie doczytał) i w "przykuchni" - pracowni, której jakoś tak przez przypadek, domorośle nadano nazwę "Laboratorium". Nazwa okazała się na tyle atrakcyjna w realu i internecie, że jak się okazuje, może stać się przyczynkiem do kariery naukowej Laborantek. Jednakowoż na referaty o wodach, a tym bardziej o ściekach czasu brak, więc kariera akademicka musi poczekać. Teraz mogą napisać mały elaboracik o cud-malina zniczach, które chcąc nie chcąc rozgościły się w laboratoryjnym sklepiku. 1 listopada zbliża się przecież wielkimi krokami!

piątek, 12 października 2012

Sklep w obiektywie

Sklep Laboratorium Bez Wody jest nieduży, ale pojemny niczym słynna torebka Hermiony :) Oto kilka zdjęć tego "pudełeczka".
Przy okazji przypominają Katowice, ul.Ordona 7.





 

wtorek, 9 października 2012

Otwarcie sklepu

Czy podejmując wyzwanie czujecie lęk, czy podekscytowanie? Czy macie gulę w gardle i ściśnięty żołądek wkraczając na nieznane terytorium? Dlaczego pierwszy krok w nieznane jest zawsze taki trudny? Obawa dziarsko wędruje w parze z niewiadomą, a ekscytacja obstawia ogony. I jeszcze ten kryzys się plącze.
Laborantkom nie jest ostatnio lekko i radośnie. Nie zrobiły żadnego wielkiego kroku dla ludzkości, ale dokonały poważnej zmiany w swoim życiu - otworzyły sklep z dekoracjami z kwiatów sztucznych pod szyldem Laboratorium Bez Wody. Nie wiedzą jak będzie, ale z nadzieją patrzą w przyszłość. Sklep jest nieduży i całkiem realny. Mieści się w Katowicach, na ul.Ordona 7, przy innym sklepie - rybnym (cóż, proza życia). Znajdziecie w nim rzeczy "bez wody" :) oczywiście. Zapraszają! Do zobaczenia w innym wymiarze :)


czwartek, 4 października 2012

Nic oficjalnego...

Powiem Wam coś w sekrecie, ale ciiii!!!! To T A J E M N I C A ;)

Nasze panie Laborantki otwierają sklep. TAK TAK. I dlatego tak Was zaniedbały. Nie martwcie się jednak, już wkrótce zaproszą nas wszystkich do wnętrza.
 

Do zobaczenia :0)

Laboratoryjny Chochlik 


środa, 26 września 2012

Miejski akcent florystyczny

Laborantki to miejskie dziewuchy. Żyją w biegu (z konieczności), wśród ulicznego zgiełku, betonu i szkła, z marketami, tramwajami i korkami. Chcąc nie chcąc, zamiast lasu mają park, a zamiast jeziora stawy. Może kiedyś, jak będą duże, uciekną na wieś, ale tymczasem chłoną to, co daje im miasto, bo w ich mieście jest po prostu fajnie. Ostatnio na przykład posadzili na rondzie kolorowe kwiatki i to niby nic takiego, bo kwiatki sadzą prawie na wszystkich miejskich i niemiejskich rondach, a jednak... Tu kwiatki są ogromne i w nocy świecą :) Autorem zamieszania jest Peter Grotz. Wpadnijcie więc do miasta Laborantek, najlepiej po zachodzie słońca.




wtorek, 25 września 2012

Kochana "Zieleń miejska"

Postanowiły trochę poeksperymentować ze swoim stylem. Wymyśliły, że będzie surowo, bez folkowych odniesień i orgii kolorów, z nutką glamour. Miały w głowie pomysł, ale realizacja wcale nie była taka prosta. Potrzebowały dużego, powyginanego, grubego konaru. Powiecie - "co za problem - idę do ogrodu, przycinam elegancko wybrane drzewko i mam!". Niestety - Laborantki to miastowe dziewczyny i nie mają dostępu do chaszczy, krzaczorów, gałęzi do wycięcia, itp. To znaczy dostęp mają taki, że mogą to wszystko podziwiać w parku, na skwerze, w ogródkach działkowych, zza płotu u sąsiada, który ma szczęście mieszkać w domku jednorodzinnym. Jak wiadomo, w miastach raczej nie biega się z sekatorem i piłą w poszukiwaniu wolnego konaru do przycięcia (a za miasto nie było czasu się wybrać), więc Laborantki postanowiły wykonać super-pilny telefon do "Zieleni miejskiej". Okazało się, że pracują tam przemili ludzie, którzy być może na co dzień mają do czynienia z nietypowymi zapytaniami. Laborantki zostały grzecznie poinformowane o ostatnich pracach pielęgnacyjnych w ich mieście i w ten sposób dowiedziały się, gdzie można znaleźć tzw. "kupę gałęzi". W podskokach ruszyły na wskazane miejsce. Tam zdziwieni przechodnie przyglądali się dwóm Laborantkom, które próbowały wcisnąć do Opla Astry przycięte konary zdaje się grabu (czy to takie dziwne? - zawsze znajdą się gapie). Niestety zadanie to nie powiodło się. Musiały zmienić strategię i zrezygnować z imponujących gałęzi, na rzecz bardziej poręcznych, ale za to znacznie skromniejszych gałązek poczciwej jabłonki. Dobre i to. Choć w ostatecznym kształcie wyszła raczej namiastka tego, co chciały uzyskać. Jednakowoż próby będą podejmowane w dalszym ciągu... Tylko jak w zgodzie z prawem przyciąć i w jaki sposób przewieźć porządny konar? Jakaś taka myśl kiełkuje - kupić na allegro i zamówić przesyłkę kurierską...



 




wtorek, 18 września 2012

DIY - tort urodzinowy

No więc jak sami widzicie był tort urodzinowy na laboratoryjny roczek i tylko nie zdążyły, a bardzo chciały, pokazać sam proces "pieczenia". Może kiedyś, komuś, na coś się To To przyda. "Pieczenie" było wykonane w ekspresowym tempie (jak zawsze), w okolicznościach bardzo prowizorycznych. Całe szczęście, że tort jest cały ze sztucznych piękności, więc sanepid do warunków przygotowania nie może mieć zastrzeżeń:) Muzika grała na cały regulator, hej hopsa! Tylko czy Łąki Łan nie będą  mieli za złe, że chcąc nie chcąc, wzięli udział w zabawie ze sztucznymi kwiatkami? (suplement- Laborantki gwarantują, że wizualnie prezentują się lepiej niż oni:). Jakoś tak zespół ze swoją nazwą wpisał się w nurt florystyczny. To tak dla wzmocnienia efektu!



niedziela, 16 września 2012

Roczek

Rok temu A i B postanowiły, że ruszą do boju i, oprócz ogarniania domowych pieleszy, poświęcą się realizacji własnych pasji i marzeń. Egoistycznie może, chciały zrobić coś tylko dla siebie, dać upust swojej wyobraźni, pobawić się w rzemiosło florystyczne (i nie tylko!), stworzyć miejsce wyjątkowe dla dwóch bardzo lubiących się, nadających na tych samych falach dziewczyn ("dziewczyny" - zawsze będą w ten sposób o sobie myślały!). Tak powstało LABORATORIUM BEZ WODY, a one samozwańczo okrzyknęły się LABORANTKAMI.

Przez ten rok, roczek zaledwie, działo się wiele - zaszyły się w "przykuchni" i eksperymentowały głównie ze sztucznymi kwiatkami, które bez słowa sprzeciwu poddawały się wszelkim "operacjom". Każdego dnia udowadniały też sobie, że to właśnie ten talent "Bozia" dała i należy go wykorzystywać. Badały nie tylko swoje możliwości adaptacji do nowych warunków, ale też wytrzymałość dwóch Rodzin (w końcu dostępne do tej pory "na cito" Kurki Domowe, teraz były trochę mniej "dostępne"). Ostatecznie swoje "robótki" Laborantki przekuły we własny biznes, czyli zaczęły wychowywać swoje kolejne Dziecko - "Laboratorium Bez Wody" s.c. i trzeba przyznać, że to jest naprawdę bardzo wymagający "brzdąc"... Całe szczęście, że go kochają i że Mamusie są dwie:)

To był, jest i będzie ich poważny eksperyment. Krążące w głowach pomysły ciągle domagają się przetestowania. Laborantki mają nadzieję, że nowych pomysłów nie zabraknie i cieszą się, naprawdę się cieszą, że ciągle mają to co stworzyły "przez zasiedzenie" rok temu!




Jak urodziny, to i impreza urodzinowa. A jak biba, to i tort musi się znaleźć i muzyka w tle... Laborantki postanowiły obdzielić tortem wszystkich Miłych Podczytywaczy laboratoryjnego pamiętnika. Tak, tak - to jest możliwe. Już wkrótce zobaczycie jak ten tort "piekły" i jak "smakuje".

Dziękują za ten rok i pozdrawiają mocno!!!

LAB

środa, 12 września 2012

Laboratorium Bez Wody i Cyferblat

Siły połączone Laboratorium Bez Wody i Cyferblatu zapraszają serdecznie wszystkich chętnych na warsztaty układania kompozycji z warzyw. Intrygujący jest fakt, że w ruch pójdą młotki .

Termin: wtorek 18.09.2012 godz.18.00

Koszt: 39 zł wraz z materiałami, winem i poczęstunkiem

Zapisy: laboratorium@bezwody.com.pl


 

czwartek, 6 września 2012

Dziś w Laboratorium

W otoczeniu Laborantek jest ktoś, kto kończy dziś 8 lat. Z niedużym wzrostem lecz walecznym sercem przemierza świat. Ma dziury na kolanach, nie zawsze wszystko dobrze słyszy, da kuksańca siostrze, ale bardzo się stara. Lubi LEGO, za PSP oddałby niejedno ciacho. Kochany synek :)


Dekorację na łóżko sam sobie zrobił, żeby inni pamiętali jakie dziś jest święto.

Dzbanek z kwiatami - suplement

Jeszcze małe uzupełnienie poprzedniego posta. Odezwała się do Laborantek pewna Miła Osoba i uświadomiła Laborantkom, że użyty do kompozycji dzbanek ma swoją nazwę (komentarz TU) . Ta, tam - okazuje się, że to nie po prostu ON - dzbanek, tylko ONA - Fryderyka! Laborantki bardzo dziękują za tę niecodzienną informację! Są pod wrażeniem! Dziękują:)

I jeszcze jeden news - kompozycję w Fryderyce, albo inaczej - kompozycja "Fryderyka", a także inne prace Laboratorium, są do obejrzenia i nabycia w uroczym mieście Bielsko- Biała, w stylowym miejscu DOM NAD NIPREM.

 


 

poniedziałek, 3 września 2012

Dzbanek na...kwiaty

Laborantki wspominały już, że odwiedzają pewien zapuszczony bazarek, w którym można wyszperać piękne przedmioty. Jednym z nich był stary, romantyczny dzbanek kawowy. Od razu się na niego rzuciły. Filiżanek niestety nie było. Zresztą Laborantki i tak nie spożytkowałyby kompletu "po bożemu" na kawkę czy herbatkę. Jak wiadomo one zawsze szukają czegoś, co w ładny, ciekawy sposób wyeksponuje ich sztuczne kwiaty. Dzbanek okazał się idealnym naczyniem dla romantycznej kompozycji, którą kiczowato można nazwać - "Wspomnienie lata". A jakie są Wasze propozycje nazwy? Dajcie znać, bo Laborantkom brakuje jednak finezji...




  

czwartek, 30 sierpnia 2012

Z dzieciarnią fajnie jest!


Miały pracować, ciężko pracować! Tyrać wręcz! Tylko tak się złożyło, że wraz z Laborantkami w pracowni pojawiło się dziecięce tornado. Rozpędziło się i zagościło na dobre. Nie dawało spokoju ani na minutkę. Jak tu się skupić i spokojnie zabrać do pracy, gdy konieczna jet ciągła obsługa rozbawionego potomstwa. Nie dało się ich upchnąć, ani niczym udobruchać. Ciągle było słychać - "Mamo daj pić", "Mamo, a możemy wyciągnąć szaliki z szafy, potrzebne nam są do zabawy", "Mamo, a on mnie walnął", "Mamo co będzie na obiad?", "Mamo nie będę tego jadł", itp. Do tego upał nie do wytrzymania, tak, że dzieci biegały w samych majtkach, a Laborantki poważnie zastanawiały się nad bikini. Uff. No i nie wytrzymały.
Nie, nie włożyły  bikini, ale postanowiły się sprężyć, zrobić to co najpilniejsze, spakować klamoty, zgarnąć bajtle (oczywiście wiecie co to jest:) i wybyć na wieś. Pomysł wydawał się być genialny. Wieś miała być dla Laborantek zbawieniem. Tam miały sobie spokojnie popracować, nawet podumać, doprowadzić projekty Laboratorium do porządku. Tymczasem sprawy potoczyły się starym rytmem. Dziatwa wypuszczona na trawkę miała się "paść" sama, lecz niestety okazało się, że jednak ciągle wymaga doglądania przez "pastuszka" (z braku takiegoż, przez przynajmniej jedną rodzicielkę). Tak więc Laborantki wróciły do punktu wyjścia - w ciągu dnia głównie zajmują się dziećmi, od czasu do czasu, same przed sobą, symulując pracę z materiałem florystycznym. Całe szczęście już za parę dni wszystko wróci do normy - szkoła i przedszkole są jednak nieocenione. Laborantki się cieszą, dzieci trochę mniej. Tak na oko wyrodne są z nich  matki!
Może nie tak do końca - dumne z siebie zorganizowały dzieciom wycieczkę nad rzekę. Wzięły ze sobą znajome zwierzaczki (tradycyjnie z transparentem:). Tym razem żegnają wakacje...




poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Prezent od TUKARY

Jakiś czas temu Laborantki zachwyciły się rękodziełem TUKARY, a w szczególności produkowanymi przez nią guziczkami. Z natury miłe i przyjazne Laborantki pospieszyły z pochwałami dla artystki i tysiącem pytań - a na co, a po co, a jak się to robi. TUKARA cierpliwie wytłumaczyła wszelkie aspekty techniczne i  niespodziewanie zaoferowała przesłanie kilku takich małych cacuszek. Tak więc pewnego dnia Laborantki stały się szczęśliwymi posiadaczkami partii ręcznie robionych guziczków i postanowiły dobrze je spożytkować. Wykombinowały, że najlepiej będą się prezentować na włóczkowym wianku. To będzie takie małe wprowadzenie w jesienne klimaty - włóczka  plus guziki to prawie sweterek na chłodniejszą porę roku:)  
Zdjęcie wymęczone niestety - Laborantka B majstrowała, Laborantka A po przyjeździe została zasypana inną pilną robotą...





Wykorzystano tylko część guziczków, reszta pozostanie do dalszych eksperymentów Laboratorium.  


wtorek, 14 sierpnia 2012

Na kanapie, w dzień sierpniowy...

Sina noga podwoiła swój obwód. Bidula mocno jest potłuczona i trochę zabierze jej czasu dojście do siebie (w tym kontekście "dojście" nabrało nowego wymiaru - kiedy ta noga zacznie znowu chodzić, kurza twarz!). Wściekłość i żal Laborantki B za umykającymi w bliżej nieokreśloną przyszłość planami powoli ustępują jednak miejsca bardziej konstruktywnym przemyśleniom. "Przecież nie będę tu tak bezczynnie siedziała na kanapie. Robota wyziera wszystkimi kątami. Zawsze można podpełznąć, przejść na czworakach, dopomóc sobie dyżurnymi kulami (Rodzina ma takie na stanie), obłożyć się bambetlami. Ręce i głowa prawdopodobnie działają jak należy." Tak więc przy pomocy Pana Męża B pozbierała klamoty i w weekend pokręciła trochę włóczkowych wianków (a to strasznie mozolna praca, w sam raz na pobyt na kanapie). Wczoraj to już w ogóle Laborantka poszalała. Odważyła się wytężyć kończynę i poeksperymentować w pracowni. Wieczorem bolało, ale opłacało się, bo udało się między innymi stworzyć nowy wzór aranżacji kwiatowej. I nawet zdjęcia popstrykać! Kompletna amatorszczyzna, ale Laborantka jest z siebie dumna. Gdybyście tylko widzieli akrobacje Laborantki! Dobrze, że nie było ukrytej kamery:)
 




 



czwartek, 9 sierpnia 2012

Gdyby kózka nie skakała...

No i stało się! Jednak za dużo tej zabawy wymyśliła sobie Laborantka B. "Wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni" i B postanowiła skorzystać z wszystkich dobrodziejstw wolności. Gra do upadłego w siatkówkę była jednym z nich. Można powiedzieć rzeczywiście do upadłego, bo Laborantka w trakcie szaleńczej i zażartej gry nabawiła się kontuzji nogi. Walczyła jak lwica, a skończyła jak kózka. Jak to mówią komentatorzy sportowi - "pożegnała się z zawodami" i ...z wolnością. Plany towarzyskie, zawodowe, blogowe, porządkowe legły w gruzach. Musi teraz grzecznie siedzieć na kanapie i jakoś radzić sobie ze zwykłymi, codziennymi czynnościami. Tylko się nad sobą nie roztkliwiać! Próbuje znaleźć pozytywne aspekty tej sytuacji i ...jest! Będzie miała okazję nacieszyć się wzmożoną opieką i czułością Pana Męża. Dobre i to!

A zatem, jako, że A na wakacjach, a B na kanapie, na razie nowych prac Laboratorium nie wyprodukuje. Może w przyszłym tygodniu coś się ruszy?

Laborantka B pozdrawia!

piątek, 3 sierpnia 2012

I znowu romantycznie...

Laborantka B, ta rozważna niby, została na placu boju sama, bo Laborantka A wyjechała na urlop. Można zazdrościć, można walić głową w ścianę, można życzyć burz i tornad, albo lepiej nie - żaru i poparzeń słonecznych, nalotu komarów, krwiożerczych mew itp. Nic z tego! Laborantka B znowu taka zazdrosna i złorzecząca nie jest. Cieszy się - niech sobie A odpocznie, niech pooddycha świeżym powietrzem i wolnością, niech chłonie nowe. Pracownia na tym skorzysta. Zresztą B już zaciera rączki, bo już jutro czeka ją kolejne weselisko w rodzinie tego lata i znowu będzie miała okazję potańczyć i poplotkować do upadłego (tym bardziej, że nieletni "podopieczni" zostają w domu).
Jak wesele to prezent musi być, albo przynajmniej kwiaty. A jakie to już wiadomo - jedynie słuszne  - SZTUCZNE (szczególnie polecane gdy za pasem długa podróż)! Tyle tylko, że ta rozważna niby Laborantka po raz kolejny pcha się z romantyczną, zwiewną, pudrową, lukrowaną kompozycją. Za słodko jakoś tak wyszło - prawdopodobnie jest pod dużym wpływem tej romantycznej A. Jedyne usprawiedliwienie to fakt, że ślub to chyba impreza z tych bardziej romantycznych, no nie?





 










Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...