czwartek, 30 sierpnia 2012

Z dzieciarnią fajnie jest!


Miały pracować, ciężko pracować! Tyrać wręcz! Tylko tak się złożyło, że wraz z Laborantkami w pracowni pojawiło się dziecięce tornado. Rozpędziło się i zagościło na dobre. Nie dawało spokoju ani na minutkę. Jak tu się skupić i spokojnie zabrać do pracy, gdy konieczna jet ciągła obsługa rozbawionego potomstwa. Nie dało się ich upchnąć, ani niczym udobruchać. Ciągle było słychać - "Mamo daj pić", "Mamo, a możemy wyciągnąć szaliki z szafy, potrzebne nam są do zabawy", "Mamo, a on mnie walnął", "Mamo co będzie na obiad?", "Mamo nie będę tego jadł", itp. Do tego upał nie do wytrzymania, tak, że dzieci biegały w samych majtkach, a Laborantki poważnie zastanawiały się nad bikini. Uff. No i nie wytrzymały.
Nie, nie włożyły  bikini, ale postanowiły się sprężyć, zrobić to co najpilniejsze, spakować klamoty, zgarnąć bajtle (oczywiście wiecie co to jest:) i wybyć na wieś. Pomysł wydawał się być genialny. Wieś miała być dla Laborantek zbawieniem. Tam miały sobie spokojnie popracować, nawet podumać, doprowadzić projekty Laboratorium do porządku. Tymczasem sprawy potoczyły się starym rytmem. Dziatwa wypuszczona na trawkę miała się "paść" sama, lecz niestety okazało się, że jednak ciągle wymaga doglądania przez "pastuszka" (z braku takiegoż, przez przynajmniej jedną rodzicielkę). Tak więc Laborantki wróciły do punktu wyjścia - w ciągu dnia głównie zajmują się dziećmi, od czasu do czasu, same przed sobą, symulując pracę z materiałem florystycznym. Całe szczęście już za parę dni wszystko wróci do normy - szkoła i przedszkole są jednak nieocenione. Laborantki się cieszą, dzieci trochę mniej. Tak na oko wyrodne są z nich  matki!
Może nie tak do końca - dumne z siebie zorganizowały dzieciom wycieczkę nad rzekę. Wzięły ze sobą znajome zwierzaczki (tradycyjnie z transparentem:). Tym razem żegnają wakacje...




poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Prezent od TUKARY

Jakiś czas temu Laborantki zachwyciły się rękodziełem TUKARY, a w szczególności produkowanymi przez nią guziczkami. Z natury miłe i przyjazne Laborantki pospieszyły z pochwałami dla artystki i tysiącem pytań - a na co, a po co, a jak się to robi. TUKARA cierpliwie wytłumaczyła wszelkie aspekty techniczne i  niespodziewanie zaoferowała przesłanie kilku takich małych cacuszek. Tak więc pewnego dnia Laborantki stały się szczęśliwymi posiadaczkami partii ręcznie robionych guziczków i postanowiły dobrze je spożytkować. Wykombinowały, że najlepiej będą się prezentować na włóczkowym wianku. To będzie takie małe wprowadzenie w jesienne klimaty - włóczka  plus guziki to prawie sweterek na chłodniejszą porę roku:)  
Zdjęcie wymęczone niestety - Laborantka B majstrowała, Laborantka A po przyjeździe została zasypana inną pilną robotą...





Wykorzystano tylko część guziczków, reszta pozostanie do dalszych eksperymentów Laboratorium.  


wtorek, 14 sierpnia 2012

Na kanapie, w dzień sierpniowy...

Sina noga podwoiła swój obwód. Bidula mocno jest potłuczona i trochę zabierze jej czasu dojście do siebie (w tym kontekście "dojście" nabrało nowego wymiaru - kiedy ta noga zacznie znowu chodzić, kurza twarz!). Wściekłość i żal Laborantki B za umykającymi w bliżej nieokreśloną przyszłość planami powoli ustępują jednak miejsca bardziej konstruktywnym przemyśleniom. "Przecież nie będę tu tak bezczynnie siedziała na kanapie. Robota wyziera wszystkimi kątami. Zawsze można podpełznąć, przejść na czworakach, dopomóc sobie dyżurnymi kulami (Rodzina ma takie na stanie), obłożyć się bambetlami. Ręce i głowa prawdopodobnie działają jak należy." Tak więc przy pomocy Pana Męża B pozbierała klamoty i w weekend pokręciła trochę włóczkowych wianków (a to strasznie mozolna praca, w sam raz na pobyt na kanapie). Wczoraj to już w ogóle Laborantka poszalała. Odważyła się wytężyć kończynę i poeksperymentować w pracowni. Wieczorem bolało, ale opłacało się, bo udało się między innymi stworzyć nowy wzór aranżacji kwiatowej. I nawet zdjęcia popstrykać! Kompletna amatorszczyzna, ale Laborantka jest z siebie dumna. Gdybyście tylko widzieli akrobacje Laborantki! Dobrze, że nie było ukrytej kamery:)
 




 



czwartek, 9 sierpnia 2012

Gdyby kózka nie skakała...

No i stało się! Jednak za dużo tej zabawy wymyśliła sobie Laborantka B. "Wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni" i B postanowiła skorzystać z wszystkich dobrodziejstw wolności. Gra do upadłego w siatkówkę była jednym z nich. Można powiedzieć rzeczywiście do upadłego, bo Laborantka w trakcie szaleńczej i zażartej gry nabawiła się kontuzji nogi. Walczyła jak lwica, a skończyła jak kózka. Jak to mówią komentatorzy sportowi - "pożegnała się z zawodami" i ...z wolnością. Plany towarzyskie, zawodowe, blogowe, porządkowe legły w gruzach. Musi teraz grzecznie siedzieć na kanapie i jakoś radzić sobie ze zwykłymi, codziennymi czynnościami. Tylko się nad sobą nie roztkliwiać! Próbuje znaleźć pozytywne aspekty tej sytuacji i ...jest! Będzie miała okazję nacieszyć się wzmożoną opieką i czułością Pana Męża. Dobre i to!

A zatem, jako, że A na wakacjach, a B na kanapie, na razie nowych prac Laboratorium nie wyprodukuje. Może w przyszłym tygodniu coś się ruszy?

Laborantka B pozdrawia!

piątek, 3 sierpnia 2012

I znowu romantycznie...

Laborantka B, ta rozważna niby, została na placu boju sama, bo Laborantka A wyjechała na urlop. Można zazdrościć, można walić głową w ścianę, można życzyć burz i tornad, albo lepiej nie - żaru i poparzeń słonecznych, nalotu komarów, krwiożerczych mew itp. Nic z tego! Laborantka B znowu taka zazdrosna i złorzecząca nie jest. Cieszy się - niech sobie A odpocznie, niech pooddycha świeżym powietrzem i wolnością, niech chłonie nowe. Pracownia na tym skorzysta. Zresztą B już zaciera rączki, bo już jutro czeka ją kolejne weselisko w rodzinie tego lata i znowu będzie miała okazję potańczyć i poplotkować do upadłego (tym bardziej, że nieletni "podopieczni" zostają w domu).
Jak wesele to prezent musi być, albo przynajmniej kwiaty. A jakie to już wiadomo - jedynie słuszne  - SZTUCZNE (szczególnie polecane gdy za pasem długa podróż)! Tyle tylko, że ta rozważna niby Laborantka po raz kolejny pcha się z romantyczną, zwiewną, pudrową, lukrowaną kompozycją. Za słodko jakoś tak wyszło - prawdopodobnie jest pod dużym wpływem tej romantycznej A. Jedyne usprawiedliwienie to fakt, że ślub to chyba impreza z tych bardziej romantycznych, no nie?





 










Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...